Z Międzygórza, gdzie
wylądowaliśmy musieliśmy się jakoś dostać pod góry Stołowe, a że wszystkie
plany i założenia z jakimi wyjechaliśmy poszły do lamusa, musieliśmy na nowo
obmyślić strategię. W Międzygórzu jak taksówka czekał już na nas PKS z bardzo
fajnym kierowcą, z którym troszkę pożartowaliśmy w czasie drogi do Kłodzka. Już
do Kłodzka przyjechaliśmy spóźnieni, ale na szczęście nie tylko my, PKS który
miał nas zabrać również się spóźnił. Odczekaliśmy swoje i załadowaliśmy się na
Busa do Radkowa.
W Radkowie, postanowiliśmy się posilić w ciepłej knajpce i
naprawić troszkę stopy w pobliskiej aptece.
Stąd już czekała nas bardzo prosta droga do Karłowa,
połączeń oczywiście brak, dlatego szybko wypisaliśmy tabliczkę i ruszyliśmy na
spotkanie okazji. Nie trwało to długo kilku kierowców minęło nas z sympatycznym
uśmiechem i odjechali dalej. Po chwili przejechał koło nas mały dostawczak typu
partner oczywiście się nie zatrzymał, ale po 100 m od nas kiero dał ostro po
hamulcach i z piskiem opon się zatrzymał. Kiero szybko nam objaśnił, że
zapomniał, że nie ma nic na pace, więc jak nam to nie przeszkadza to jeden z
nas może wskoczyć na pakę, kompan się długo nie zastanawiał bo to jakieś jego
nie spełnione marzenie.
Trafiamy na grupkę turystów emerytów fajni ludzi, ale staramy się ich jak najszybciej wyprzedzić, co niestety udaje się dopiero po krótszej chwili. Zwiedzamy jak najwięcej się da, ponieważ jeszcze w dniu dzisiejszym musimy się znaleźć gdzieś na dworcach i dotrzeć do domku.
Po około 3 godzinach jesteśmy powrotem na dole, robimy oczywiście
odpowiednie oscypkowe zakupy dostajemy rabat jak stały klient, kilka
zjadamy od razu, resztę zabieramy do rodzin by sobie przypomniały smak
oscypka. Na dole krótka wizyta w spożywczaku bierzemy karton szybko
łapiemy stopa i już jesteśmy w Radkowie. Pani kierowczyni bardzo miła,
troszkę kompan z nią pogadał o NBA, ja odpuściłem bo nie miałem w ogóle
pojęcia o co chodzi, ale cen został osiągnięty. W Radkowie, robimy z
kompanem zakład o piwko, że jeszcze przed północą znajdziemy się we
Wrocławiu, bo obraliśmy sobie taki cel, żeby przekimać u koleżanki.
Złapanie stopa nam troszkę zajęło, w sumie z 30 min chyba, ale cały czas
dzielnie szliśmy w stronę Kłodzka. Nagle zatrzymała się koło nas
parka, która również wracała z górskich wojaży, powiedzieli nam, że nie
jadą do Kłodzka, ale mogą nas podrzucić na trasę, gdzie na pewno szybko
coś złapiemy, długo się nie zastanawialiśmy i tutaj się zaczęło, ostro
pobłądzili i w pewnym momencie stwierdzili, że już nas zawiozą do tego
Kłodzka, bo to już im wszystko jedno.
Pozdrawiamy Cześć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz